Data wydania: 2012 (data przybliżona)
Liczba stron: 240
Kategoria: Literatura obyczajowa, romans
Moja ocena: 3/6
Alicja to kobieta po rozwodzie z mężem, który ją zdradzał, ma nastoletnią córkę i psa. Chociaż dobija czterdziestki, uważa, że wszystko jeszcze może się w jej życiu ułożyć i będzie szczęśliwa. Pewnego dnia do jej bloku wprowadza się bardzo atrakcyjny nowy sąsiad. Od razu między nim a Alicją iskrzy, ale czy aby to on jest tym jedynym?
Książka ma charakter pamiętnika, narracja jest prowadzona w pierwszej osobie i wszystkie wydarzenia poznajemy z perspektywy Alicji. Z tego co wyczytałam na okładce to jej fragmenty publikowano w jednym z czasopism dla kobiet, a później zebrano je w całość w konsekwencji czego powstała książka i to widać, gdyż każdy rozdział to praktycznie jakaś jedna konkretna historia np. wypad na wakacje, czy spotkanie z mamą i jeżeli zdarzyło się we wcześniejszym rozdziale coś istotnego dla obecnych wydarzeń to jest to powtórzone, żeby czytelnik wiedział co z czego wynika i było to troszkę męczące. Wygląda to trochę tak jakby ktoś te fragmenty po prostu pozbierał i skleił w książkę, bez jakiejś korekty, przynajmniej tak mi się wydaje. Uważam, że jak jest coś w kółko powtarzane, co kilka stron, to robi się to po prostu nudne.
Po za tym to chcę tu zaznaczyć, że ta książka nie wyróżnia się niczym szczególnym z pośród mnóstwa obyczajówek. Jest to zwyczajna historia o kobiecie w pewnym wieku szukającej miłości, której różnie to wychodzi. Porusza problem wychowania nastolatki, syndrom maminsynka i wiecznego chłopca, jak również zdrady itp.
Czytało się dość lekko i szybko, ale szału nie ma. Jest to książka z tych typowo wakacyjnych, takich na plażę,na leżaczek, taka na raz, bez większego zaangażowania i wytężania szarych komórek.
Czy książkę polecam? W każdym razie nie odradzam. Jeśli ktoś ma ochotę na coś lekkiego, to owszem, ale jeżeli szukacie czegoś oryginalnego i ciekawego to tutaj tego nie znajdziecie.
Oczywiście jak widać na załączonym zdjęciu, książkę posiadam z bookcrossingu. Zachęcam wszystkich to wymiany książkami w ten sposób, bo nie ukrywajmy kupujemy książkę czytamy ją zazwyczaj raz, a później zalega nam na półce, a tak może ktoś inny skorzystać i my coś fajnego upolować dla siebie. Szczególnie jak jest to taka książka jak "Szkoła życia" - czytasz i za chwile zapominasz.
To raczej nie jest książka dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńTak po przeczytaniu recenzji chyba się nie skuszę. Za to przeczytałam fajną recenzję, bo nie ma to, jak szczera. Pozdrawiam. :)))
OdpowiedzUsuńDzięki :) Również pozdrawiam :) :)
UsuńBrzmi jak typowy Harlquin :) Trzymam się więc z daleka.
OdpowiedzUsuńPowiem tak w Harlquinie to przynajmniej są opisane szczegółowo sceny miłosne a tu nawet tego nie było...
UsuńO nie warto na nią czasu. Szkoda.
OdpowiedzUsuńSą ciekawsze książki ;)
UsuńRaczej nie będę chciała na nią tracić czasu mając na mojej liście do przeczytania masę innych, lepiej zapowiadających się książek.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zgadzam się :)
UsuńOd tego gatunku wymagam duzo. Szal musi byc
OdpowiedzUsuńJa również wymagam bardzo dużo od obyczajówek, sięgam dość często po ten gatunek i chciałabym być usatysfakcjonowana a nie tylko stracić czas na czytanie średniej jakości książkę. Pozdrawiam!
UsuńNie znam tej książki i raczej po nią nie sięgnę 😉
OdpowiedzUsuńPodziękuję, czuję że to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńO nie, ta książka zdecydowanie mnie nie zachęca ;). Ale fajnie, że tak dobrze u Ciebie działa bookcrossing.
OdpowiedzUsuńłe dla mnie strata czasu:) lubię jak książka osiada długo w pamięci
OdpowiedzUsuń