Lilah i Suzanna wraz z siostrami walczą o swoją rodzinną rezydencję, położoną na malowniczej wyspie. Kiedy poznają legendę o nieszczęśliwej miłości ich prababki i ukrytych szmaragdach, nie spodziewają się jakie czeka je niebezpieczeństwo.
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej poznajemy Lilah, która ratuje ze wzburzonego oceanu Maxa,on na szczęście mimo licznych obrażeń, szybko dochodzi do siebie i pomaga w rozwikłaniu rodzinnej zagadki. Nie wie natomiast, że śledzą go bandyci czyhający na skarb sióstr Calhoun.
Druga część poświęcona jest losom Suzanny, która próbuje poukładać sobie życie na nowo, po nieudanym małżeństwie, dobro dzieci jest dla niej najważniejsze i jest szczęśliwa, że wywalczyła w sądzie opiekę nad nimi, ale nie ma już nadziei na to, że spotka w swoim życiu prawdziwą miłość. Jednak los ma dla niej miłą niespodziankę i stawia na jej drodze Holta, byłego policjanta, który szuka swojego miejsca w starym domu dziadka. Co łączyło prababkę sióstr z dziadkiem mężczyzny? Czy uda im się odnaleźć skarb schowany osiemdziesiąt lat temu przez Bianke?
Od razu zacznę od tego, że kiedyś bardzo często sięgałam po książki Nory i uważałam ją za jedną z moich ulubionych autorek romansów. Ostatnio coś zaniedbałam Panią Roberts i naszła mnie ochota aby właśnie sięgnąć po lekką lekturę, w ten miły czas odpoczynku świątecznego.
Jak wszystkie książki autorki tak i tę bardzo dobrze mi się czytało. Styl pisania Nory Roberts bardzo mi przypadł do gustu i lubię to jaki stwarza w swoich książkach klimat. Może i jej powieści są przewidywalne i historie bohaterów banalne, ale czytanie ich sprawia mi wielką radość.
Ogólnie druga część bardziej mi się podobała, gdyż główna bohaterka skradła mi serce. Suzanna wydawała się być tak ciepłą i miłą osobą, mimo iż tyle w życiu przeszła, że nie sposób jej nie polubić, a przede wszystkim okazała się wspaniałą matką. Holt z początku troszkę mnie zirytował, gdyż miał być niby taki groźny i niedostępny, a tu proszę przy pierwszej okazji jaka się nadarzyła całuje Suzanne i zaczyna interesować się kwiatami i okazuje się, że ma podejście do dzieci, no po prostu ideał.
W pierwszej części nie mogłam nadążyć z kolei za Lilah, gdyż jest to postać pełna przeciwieństw. Jednego razu zaleca się do Maxa, a za chwilę się obraża, jak on oznajmia jej, że ją pożąda. Z jednej strony wymaga żeby ją szanował, a z drugiej daje mu do zrozumienia, że miała sporo mężczyzn w swoim łóżku do tej pory i zachowuje się powiedziałabym wyuzdanie, ale mniejsza o to i tak wiadomo jak się skończyło...
Oprócz scen miłosnych znaleźć można tutaj liczne opisy pięknej wyspy i zamczyska w którym toczyła się akcja. Nie można narzekać również na jakże barwne postaci drugoplanowe i nie zabrakło psiego wątku, co bardzo lubię w książkach.
Bardzo urozmaicały czytanie wtrącenia w postaci kartek z pamiętnika prababki sióstr i dziadka Holta.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najambitniejsza literatura, ale czasem można, a nawet trzeba sięgnąć i po taką lekturę. Wspaniale się nadaje na zimowe wieczory.
Czytałam tę serię i miło ją wspominam. ;)
OdpowiedzUsuńPrzede mną kolejne części, ale już wiem, że tez będę miło wspominać tę serię :)
UsuńMam jedną książkę tej autorki na półce, oglądałam kilka filmów na podstawie jej powieści, ale nic nie czytałam i jakoś mnie na chwilę obecną nie kuszą jej książki - może w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńCzasem warto spróbować :)
UsuńJa tej autorki nie mogę jakoś przetrawić. Kilka razy próbowałam, ale niestety to nie lektury dla mnie.
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie fajne, ze każdemu podoba się coś innego :)
Usuń