Trzecia powieść z Kaszmirowej Serii.
Lucy mieszka sama na skraju lasu w opuszczonej chacie na odludziu. Kobieta lubi prowadzić pustelnicze życie, przywykła już do braku towarzystwa, nie licząc własnej osoby. Pewnego dnia do jej jakże rutynowego i nudnego życia, wkraczają małe dzieci, a dokładnie bliźnięta: Dolores i Frank. Jak się okazuje chłopczyk i dziewczynka to dzieci jej zamordowanej siostry Lily, które przeżyły traumę (były świadkami śmierci matki) w związku z czym przestały mówić. Jak by tego było mało jedyne co ich interesuje to rozpalanie ognia i zabawa zapałkami. Do nikogo nie odzywają się ani słowem, nie reagują na polecenia swojej ciotki i zdają się wszystkich na około ignorować. Lucy jest bardzo ciężko i nie wie jak pomóc maluchom, ale mimo wszystko podjęła się trudu ich wychowania ze względu na miłość do siostry. Mniej więcej w tym samym czasie w pobliskim miasteczku pojawia się dwóch nowych mężczyzn. Jednym z nich jest zabójca Lily, który nazywa siebie Bud. Natomiast drugi to wnuk starego Stubblefielda, spadkobierca posiadłości, w której mieszka kobieta. Kiedy o względy Lucy zaczyna zabiegać młody Stubblefield i wydaje się, że będą wieść spokojne życie i dadzą ciepły dom oraz miłość przygarniętym dzieciom, do akcji wkracza Bud. Chce za wszelką cenę odzyskać swoje zrabowane dawniej pieniądze, które ukryła jego żona i przy okazji chce zlikwidować świadków morderstwa, czyli swoje dzieci. Lucy bez zastanowienia broni swoich najbliższych, a gdy bliźnięta znikają z domu nie waha się udać w głąb mrocznego lasu, aby je odnaleźć.
Charles Fraizer to amerykański pisarz urodzony w 1950 roku. Największy rozgłos przyniosła mu powieść "Zimna Góra", która została zekranizowana i w Polsce jest znana pod tytułem "Wzgórze nadziei".
Zacznę od tego, że nie wiem do jakiego gatunku zaliczyć tę powieść. Ma elementy zarówno kryminału jak i thrillera, a i wątek romantyczny też się znalazł (choć niezbyt rozbudowany), ale najwięcej ma chyba z powieści psychologicznej. Każda postać ma swoją przeszłość, która rzutuje w mniejszym lub większym stopniu na to kim są w tej chwili. Muszę przyznać, że nie jest to lekka i banalna historyjka. Ta książka skłania do refleksji i dostrzeżenia jak tragedia rodzinna wpływa na losy człowieka. Lucy wraz z siostrą, pozbawiona matki, wychowywana przez nieczułego i uzależnionego od używek ojca, musi radzić sobie sama. Nie zaznawszy matczynej miłości tym bardziej trudno jej wcielić się w rolę "nowej mamy" swoich siostrzeńców. Wątek Dolores i Franka, cierpiących na mutyzm, zaciekawił mnie najbardziej, jednak postaci te były troszkę niewyraźne. Mam wrażenie, że autor za mało czasu poświęcił na stworzenie ich portretu psychologicznego. Zdaję sobie sprawę, że to ciężki temat ale czegoś mi brakowało. Udało mi się jednak uchwycić jedną z myśli przerażonych dzieci, która oddaje ich nastawienie do świata:
A teraz pytanie: Czy książka mi się podobała?"(...) Nie można panować nad wszystkim,co się dzieje. Można jedynie zapanować nad własnym umysłem. Starać się, żeby był jak jezioro w pogodny bezwietrzny dzień. Jeśli się da, nie wychodzić do innych. Ufać tylko sobie nawzajem. Pielęgnować wzajemną miłość i wyrażać gniew jak to, co pragnie spłonąć."
Przyznam się, że troszkę zasugerowałam się okładką oraz krótkim opisem z tyłu książki w związku z czym liczyłam na porywający thriller z mrocznym i złowieszczym lasem w tle, z wartką akcją, intrygami itd. Niestety okazało się, że jest to powieść innego rodzaju, ale nie żałuję że przeczytałam.
Lubię takie mieszanki gatunkowe, często bowiem zaskakują czytelnika. Szkoda jednak, że nie autor nie wszystkim postaciom poświęcił odpowiednio dużo czasu... Może kiedyś przeczytam. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń